Ty też świadczysz usługi na niemieckim rynku?
Zobacz, jak wygląda powrót z urlopu przedsiębiorcy Roberta

 
 

Poniedziałek rano. Robert od piętnastu minut stoi w korku.

Mimo to uśmiecha się szeroko, aż pod oczami robią mu się zmarszczki. Trzy dni temu wrócił z Majorki i dawno nie czuł się tak wypoczęty.

Nareszcie spędził trochę czasu z Agatą i dzieciakami, bez wibrującego telefonu służbowego i kuszącego dostępu do skrzynki mailowej. Jasne, zdarzało mu się pomyśleć, co tam w biurze. Nawet wymienił się wizytówkami z małżeństwem, które świadczyło podobne usługi na austriackim rynku. Prawdziwy rekin biznesu poluje zawsze, nawet na urlopie.

Dojeżdża pod firmę i parkuje na prywatnym miejscu. Jest piekielnie ciekaw, co działo się pod jego nieobecność. „Pewnie zaraz ustawi się do mnie kolejka”, myśli lekko poddenerwowany. Kiedy przechodzi przez próg biura, natyka się na jedną z pracownic, która na jego widok upuszcza na podłogę kubek z gorącą kawą.

– Szef wrócił – mówi piskliwym głosem i kuca, żeby pozbierać kawałki stłuczonej porcelany.

– A minę ma pani, jakby ducha zobaczyła. Ostrożnie – Robert sięga z uśmiechem do nesesera po chusteczki higieniczne. – Jak tam, dałyście radę beze mn... – Nie udaje mu się dokończyć zdania. Po kobiecie nie ma śladu. Robert wzrusza ramionami, robi krok przez kałużę i wchodzi do swojego gabinetu. Drzwi zostawia otwarte.

Siada w skórzanym fotelu i z tęgą miną otwiera laptopa. Przez ostatnie dwa tygodnie nie czytał żadnych wiadomości. Zaczyna żałować, że nie zabrał ze sobą chociaż telefonu. Bierze głęboki wdech i wchodzi w skrzynkę odbiorczą. Jego oczom ukazuje się ponad sześćset nieprzeczytanych wiadomości. Niektóre z nich oznaczone są czerwonymi wykrzyknikami. Ciężko wzdycha.

Otwiera wiadomość od klienta prywatnego z Niemiec. Zaznacza treść, kopiuje ją i wkleja do darmowego translatora w przeglądarce. Marszczy brwi. Powtarza ten proces kilka razy. Chorągiewkami zaznacza wiadomości, na które będzie musiał odpowiedzieć. Nie martwi się tym. Poprosi kogoś o tłumaczenie.

Nagle do jego gabinetu wbiega grupa głośno zachowujących się kobiet. Na początku Robert wyłapuje tylko strzępy ich słów. Nie dowierza, gdy słyszy zdanie wypowiedziane rozpaczliwym chórem:

– Chcą rozwiązać z nami umowę!

Okazuje się, że jedna z pracownic pominęła informacje podczas tłumaczenia dokumentów od ważnego partnera kooperacyjnego.

– Marta nie przetłumaczyła odręcznych notatek pana Müllera.

– Szefie, byłam rozkojarzona, ponieważ czekała mnie ważna rozmowa z tym upierdliwym klientem z Bonn i machnęłam na to ręką. Pomyślałam, że przekażę dziewczynom tylko najważniejsze informacje, a resztę doczytają sobie same. Przecież znacie niemiecki, wysłałam wam ten skan!

– Ja zawsze przekazuję wam wszystkie informacje! A ty patrzysz tylko na siebie! Są na nas wściekli, przez godzinę musiałam wysłuchiwać, jacy z nas partacze!

– A mało to ja mam na głowie? Jak mam się skupić, skoro co chwilę ktoś tarabani na moją komórkę?! Zawsze mam najwięcej roboty!

Robert nic nie mówi. Patrzy spode łba na swój zespół. Ma wrażenie, że od pobytu na słonecznej Majorce dzielą go lata świetlne.

 
 

A jak wygląda dzień w Twoim biurze?

Ciebie też prześladują myśli, że sam ciągniesz ten wózek? Twoi pracownicy nie chcą brać odpowiedzialności za obowiązki, które są im nie na rękę? Bałagan w Waszych dokumentach utrudnia Ci skuteczne zarządzanie firmą?

Będę z Tobą szczera – potrzebujesz osoby, która pomoże Ci nad tym zapanować.

Jeśli działasz na niemieckojęzycznym rynku, a specyfika Twojej branży wymaga regularnego tłumaczenia dokumentów na język polski, możesz zrobić coś dla siebie i oddelegować mi tłumaczenie swoich dokumentów firmowych.

 
 

Działania Twojego zespołu bazują na przetłumaczonych informacjach, więc wysoka jakość tłumaczenia powinna być dla Ciebie absolutnym priorytetem.

Tymczasem Twoi pracownicy mogą czuć się przytłoczeni nawałem obowiązków i tłumaczyć ważne informacje w pośpiechu. Nawiasem mówiąc, sama znajomość języka obcego nie czyni z nich jeszcze dobrych tłumaczy. Ale nie gryź się tym. Być może wcześniej nie spotkałeś nikogo godnego zaufania, komu mógłbyś w pełni powierzyć to odpowiedzialne zadanie. Które, swoją drogą, do najprostszych nie należy.

Zwłaszcza, jeśli dokumenty, które otrzymujesz od swoich niemieckojęzycznych klientów, nie wymagają wiernego przetłumaczenia, tylko napisania nowych tekstów na podstawie przekazywanych informacji. Na szczęście mam na to swoje sprawdzone sposoby.

Stworzę dla Ciebie teksty, które wiernie odzwierciedlą przekaz i odpowiedzą na wewnętrzne potrzeby Twojego zespołu.

  • Rozszyfruję skany ręcznie wypełnionych dokumentów.
  • Zorientuję się w znaczeniu specjalistycznych terminów.
  • Usprawnię przepływ informacji, a co za tym idzie – pracę całego zespołu.

Osobiście zadbam o to, żeby tłumaczenia Twoich dokumentów firmowych były rzetelne, przejrzyste i świetnie spełniały swoje funkcje. Twoi pracownicy w końcu będą mogli skupić się na wypełnianiu swoich prawdziwych obowiązków.

 
 

Pomogę Ci również zadbać o Twój profesjonalny wizerunek w kontaktach z niemieckojęzycznymi klientami i partnerami kooperacyjnymi.

Przetłumaczę korespondencję i napiszę teksty w języku niemieckim na Wasze wewnętrzne potrzeby.

  • Koniec z amatorskimi tłumaczeniami, pisanymi na szybko i byleby były.
  • Koniec z targowaniem się o to, kto tym razem ma przetłumaczyć pilnie potrzebne dokumenty.
  • Koniec nieporozumień, które zabierają czas i generują dodatkowe koszty.
 
 

To co, działamy?

Wypełnij formularz kontaktowy lub napisz do mnie bezpośrednio na kontakt@bumelka.pl.

 

Może rzucisz jeszcze okiem na moją ofertę tekstów w języku niemieckim?